wtorek, 31 marca 2015

Podsumowanie marca (tydzień 10, 11, 12)

Ciągle zastanawiam się czy miesięczne podsumowania są lepsze od tygodniowych. Zaczęłam właśnie organizować się za pomocą Bullet Journal i wygląda to zupełnie inaczej, niż na początku mojego blogowania.

W każdym razie marzec wydaje mi się, że minął dla mnie pomyślnie. Co prawda ćwiczenia to nadal dla mnie zmora. Już się cieszyłam, że zrobiła się ładna pogoda i będę mogła pobiegać a tu taka niespodzianka. Ulewy i wichury na przemian z łagodnym deszczykiem i wietrzykiem. Chyba łatwiej będzie zamontować sobie w domu bieżnię :). Postarałam się jednak wykorzystać te nieliczne chwile ładnej pogody i potrenowałam tennis (czyt. trzepałam koce :)).

Ostatnio mam problem z moimi dłońmi, a w szczególności z paznokciami. Bolą mnie koniuszki palców, zwłaszcza miejsca w których wyrastają paznokcie. Czuję jakby były przesuszone i dwa razy częściej je kremuję niż wcześniej. Mam nadzieję, że to przejściowe zjawisko związane ze świątecznym sprzątaniem i ciągłym moczeniem dłoni, a nie coś, co będzie trwało i trwało. Mam zapas kremów do rąk ale nie wiem co z moją cierpliwością :).

Jeśli chodzi o balsamowanie ciała to idzie mi całkiem nieźle (pomijając jeden dzień, kiedy nie było mnie w domu). Balsamuję się systematycznie, bo chcę jak najszybciej zużyć balsam, który kiedyś kupiłam na promocji w H&M. Jest toporny i pachnie dentystą :/.

Inne kosmetyczne postanowienia, czyli systematyczna regulacja brwi, dbanie o paznokcie u stóp i nie marszczenie  się jak mops idą mi całkiem dobrze. W połowie marca postanowiłam sobie, że będę codziennie się malowała, nawet jeśli nigdzie się nie wybieram. W sztuce makijażu jestem noga, ale może jak poćwiczę i poeksperymentuję, to nabiorę wprawy.

W kwietniu chciałabym przede wszystkim zadbać o to, żeby regularnie jeść. Zdarza się, że nie zjem posiłku, bo nie czuję głodu, a potem napada mnie taka gastrofaza, że trzęsą mi się ręce i muszę coś zjeść teraz, natychmiast. Do tego zawroty głowy i mdłości. Wcześniej czegoś takiego nie miałam. Teraz boję się, czy to nie oznaka jakiegoś schorzenia (jestem hipochondryczką, która wiecznie jest chora, więc nie wiem, czy rzeczywiście coś mi jest). Na razie najważniejsze zadanie to jeść. No i oczekiwać słońca.

Źródło: tumblr.com

Jak Wam minął marzec? I jaka u Was pogoda, bo u mnie dzisiaj padał nawet śnieg?

środa, 25 marca 2015

Wyzwanie czytelnicze 2015 - sześć ostatnio przeczytanych książek

Źródło: lubimyczytac.pl
Książka wybrana na podstawie okładki:
52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca
Jessica Brody

Chociaż pomarańczowy to nie jest mój ulubiony kolor, to widząc tą książkę pomyślałam "chcę ją mieć!" i to właśnie ze względu na okładkę i jej gazetowy look.

Opis książki:
Historia Kopciuszka opowiedziana od tyłu.
Zbliża się najszczęśliwszy moment w życiu Lex. W dniu swoich osiemnastych urodzin ma otrzymać od „kochającego tatusia” czek na 25 milionów dolarów. To jej upragniona swoboda i wolność, która należy się „z urodzenia” każdemu członkowi rodziny. 
Tymczasem ojciec odracza środki z funduszu powierniczego o 52 tygodnie. Młoda celebrytka znana dotychczas z pierwszych stron gazet, kanałów informacyjnych oraz imprez dla vipów, musi poznać smak pracy. 
Barack Obama i Madonna pierwsze kroki robili w barach szybkiej obsługi. Walt Disney zaczynał jako gazetowy. Rod Stewart był grabarzem.

Sama książka początkowo była dla mnie nużąca. Być może z powodu głównej bohaterki, rozpuszczonej córki milionera, który nie zwraca na nią uwagi, bawiącej się na całego bez względu na wszystko. Z czasem jednak akcja się rozwinęła, główna bohaterka powoli i opornie, ale jednak zmieniła swoje zachowanie. Zakończenie jest dość przewidywalne a cała książka gra na schematach. Mimo to styl autorki bardzo mi się podoba, zwłaszcza sposób, w jaki pisze o przebaczaniu.


Źródło: lubimyczytac.pl
Książka ma smutne zakończenie:
Sprzedane przez ojca
Betty Mahmoody, Zana Muhsen

Wybranie książki o smutnym zakończeniu a której się wcześniej nie czytało jest trudne. Naprawdę trudne. Idąc za radą pani z biblioteki wybrałam książkę opartą na faktach.

Opis książki:
Zostałyśmy wywiezione do Jemenu, sprzedane przez własnego ojca, brutalnie zmuszone do małżeństwa, gwałcone, poddane wszelkim aktom przemocy, upokarzane i więzione przez osiem lat…
Betty Mahmoody, autorka światowego bestsellera Tylko razem z córką, przedstawia wstrząsającą autobiografię dwóch angielskich dziewczynek
2000 tysiące funtów. To cena, za jaką Muthana Muhsen sprzedał swoje córki…
Ojciec obiecał im rajskie wakacje. Dla piętnastoletniej Zany i czternastoletniej Nadii z Birmingham to miała być wspaniała egzotyczna przygoda Stała się ośmioma latami piekła…
Zamiast pięknych plaż - zapadła wioska w Jemenie, nędzna, brudna i zacofana, gdzie nikt nie mówi po angielsku, gdzie kobieta jest niczym. Tu Zana i Nadia usłyszą, że ojciec sprzedał je i wydał za mąż. Że nie wrócą do domu. I że są niewolnicami swoich mężów…
Dwie brytyjskie nastolatki, odcięte od rodziny, bliskich, wszystkiego, co znały i kochały, zostały nagle uwięzione w obcym świecie, prymitywnym i wrogim, oddane w ręce obcych mężczyzn, gwałcone co noc, zmuszane do niewolniczej pracy. Były zaledwie dziećmi, przerażonymi i straszliwie samotnymi. A jednak Zanie udało się wyrwać z tego koszmaru. Wróciła do Anglii, by stamtąd walczyć o siostrę, o jej dzieci i o swojego synka. Ale jej tragedia miała ciąg dalszy…
Po międzynarodowym sukcesie swojej autobiografii Tylko razem z córką Betty Mahmoody otrzymywała z całego świata relacje podobne do jej historii. Postanowiła przedstawić opowieść Zany jako jedną z najbardziej poruszających.
Ta książka mną wstrząsnęła. Każda książka, w której jedna osoba świadomie krzywdzi inną osobę porusza mnie, ale gdy tą osobą jest ojciec, który krzywdzi swoje dzieci, to aż się trzęsę na myśl o tym, co bym mu zrobiła. 

Zana i jej siostra zostały "porwane" do Jemenu (pod pretekstem wycieczki do kraju ich ojca i dziadków ojciec sprzedał je za dwa tysiące funtów swoim przyjaciołom, jako żony dla ich synów) i wydane za obcych chłopców. Miały 15 i 13 lat. Ja w wieku Zany kończyłam gimnazjum i zaczynałam liceum. Myślałam o szkole i chłopakach.  Nie potrafię sobie siebie wyobrazić w takiej sytuacji. Zana wykazała się niebywałą odwagą i chartem ducha. Przez 8 lat walczyła, aby razem z siostrą i dziećmi być wolnymi i móc wrócić do Wielkiej Brytanii, w której zostawiły matkę, rodzeństwo i swoje życie. Zanie się to udało, musiała jednak w Jemenie zostawić swojego syna. Nadia nie opuściła kraju.

W całej tej historii smutne jest to, że ojciec, z którym w końcu Zana się spotkała, uznał, że zhańbiła ona rodzinę uciekając od męża. Prosił ją by do niego wróciła i nie miał żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego, co zrobił. Sprzedał swoje córki jak bydło i nie czuł żadnych wyrzutów. Nie mieści mi się to w głowie.
Źródło: lubimyczytac.pl


Książka, która ma więcej niż 500 stron:
Wystarczy chwila
Penny Vincenzi

Ta książka ma 656 stron! Mam jednak w mojej domowej biblioteczce grubszą, którą próbuję przeczytać od kilku lat.

Opis książki:
Gdy przydarza nam się nieszczęście, często dochodzimy do wniosku, że w jakimś celu ono się zdarzyło. Żebyśmy coś zrozumieli, dostrzegli, odmienili swój los...Na autostradzie A4 dochodzi do gigantycznego wypadku. Wśród poszkodowanych są m.in.: Mary, jadąca na spotkanie z ukochanym po sześćdziesięciu latach rozłąki, pewien pan młody, zdążający na własne wesele, lekarz Jonathan wracający ze spotkania z kochanką i Georgia, początkująca aktorka, która miała mieć za chwilę ważne przesłuchanie. Co zmieni w ich życiu ten wypadek? Niezapomniane postaci, wartka akcja. Chwyta za serce!

Wybierając taką książkę trzeba brać pod uwagę, że będą w niej opisane losy wielu osób, inaczej będzie nudno :). Teraz to wiem, ale kiedy zaczęłam czytać tą książkę liczba bohaterów mnie przeraziła i na początku nie mogłam się połapać kto jest kim i z kim. Z biegiem czasu jednak, gdy poznałam już wszystkich bohaterów książka dała mi taką radość, że nie mogłam się od niej oderwać. Jej rozmiar nie pozwałam mi, żebym nosiła ją w torbie i czytała kiedy chcę. Mimo to przeczytałam ja wyjątkowo szybko. Autorka świetnie potrafi opisywać różne charaktery, co w takim opasłym tomiszczu jest ważne :).


Źródło: lubimyczytac.pl
Książka ma co najmniej dwóch autorów:
Balsam dla duszy miłośnika psów
Jack Canfield, Marty Becker, Mark Victor Hansen

W tym przypadku książka ma tylu autorów, ile jest w niej opowiedzianych historii. Składa się z historii nadesłanych z wielu zakątków świata, przez wiele osób.

Opis książki:
Psy nie są całym naszym życiem, ale czynią nasze życie całością. - Roger Caras. Ktoś powiedział, że dopiero, gdy udomowiliśmy psy, staliśmy się ludźmi. Psy nauczyły nas, czym jest bezwzględna wierność, dozgonna miłość i prawdziwa radość życia. Psy są ucieleśnieniem emocji - psi ogon, długi czy krótki, nie posiada się ze szczęścia, gdy wracamy z pracy psie uszy, te beznadziejnie oklapnięte i te sterczące dziarsko, denerwują się straszliwie, gdy coś burzy ustalony porządek, a oczy... Oczyma spoglądają na nas wszystkie psie marzenia, nadzieje i obawy. Psy żyją tu i teraz. Spacer z czworonogiem, wspólna zabawa, pieszczoty, a nawet wspólne oglądanie ulubionego programu w telewizji uczą nas całkowicie zanurzać się w teraźniejszości. Psy akceptują nas takimi, jakimi jesteśmy.

Uwielbiam psy i uwielbiam historie o nich. Nawet jeśli beczę, kiedy je czytam :) (jestem ciekawa, czy tylko ja). W tej książce można znaleźć psy kochane oraz te, które dopiero tą miłość odnalazły, psy ratujące ludzkie życia i dusze, bohaterów czasami odważniejszych niż my, ludzie. Czytając takie historie i patrząc w oczy mojego psa zastanawiam się dlaczego niektórzy ludzie krzywdzą te piękne stworzenia.


Źródło: lubimyczytac.pl


Klasyczny romans:
Duma i uprzedzenie
Jane Austen

To najsłynniejsza książka Jane Austen i pewnie najbardziej znany romans obok Romea i Julii. Każda prawdziwa romantyczka powinna ją przeczytać.

Opis książki:
Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za arcydzieło w dorobku tej angielskiej pisarki, głównie dzięki zabawnym, zgoła dickensowskim opisom postaci głupich i niesympatycznych. Znajdujemy tu także melancholijną refleksję nad władzą pieniądza i znaczeniem pozycji społecznej, decydujących o życiu młodej panny; a przede wszystkim znakomity, powściągliwy styl, doskonale oddający harmonię opisywanego świata...

Mark Darcy jest moim ideałem. Dla której z nas nie jest? :)

Zanim przeczytałam książkę, wiele razy widziałam film z 2005 roku, który mnie zauroczył. W moim przypadku zazwyczaj film przegrywa z książką, tym razem jednak książka trochę mnie zawiodła. Nie ze względu na styl Jane Austen, bo ten jest niesamowity (pomijając kilka momentów, w których musiałam kilka razy czytać jeden fragment i nic nie rozumiałam) ale to, w jaki sposób zostali w niej przedstawieni rodzice Elizabeth, a zwłaszcza jej matka. Film odjął jej wiele wad  i uczynił z niej miłą, trochę zakręconą matkę starającą się utrzymać wszystko na swoim miejscu. W książce pani Bennet jest nieokrzesana, mówi zanim pomyśli i tak często zmienia zdanie na temat niektórych osób, że naprawdę można stracić cierpliwość. Mimo wszystko jednak cieszę się, że przeczytałam tą książkę. Trzeba znać pierwowzór, aby móc ocenić całość :).


Źródło: lubimyczytac.pl
Książka ma numer w tytule:
Dziesięć powodów Emily
Carrie Gerlach

Opis książki:

Napisane w stylu Dzienników Bridget Jones i Diabeł ubiera się u Prady , Dziesięć powodów Emilii opowiadają o Emily Sanders, mieszkance Los Angeles, która w dniu swoich trzydziestych urodzin odkrywa, że znalazła się poza krzywą, z uciekającym w popłochu czasem, z tykającym głośno zegarem owulacyjnym. Ta robiąca karierę w firmie PR obsługującej gwiazdy Hollywood atrakcyjna kobieta dowiaduje się od swojego przystojnego terapeuty, Doktora D., że powinna przestać szukać właściwego mężczyzny, ale zacząć poszukiwać niewłaściwego faceta. Zachęca ją do zrobienia szczegółowej analizy swoich dotychczasowych hollywoodzkich podbojów poprzez wypunktowanie 10 przyczyn, dla których związek przestał funkcjonować, a każdy z mężczyzn i tak by się nie sprawdził. Tym samym, jeśli możesz znaleźć dziesięć powodów, dla którego nie powinnaś/ nie powinieneś się z kimś spotykać, zerwij z nim/nią!

To jedna z tych książek, o których zapomnę, że kiedyś je czytałam. Pomysł ciekawy, ale książka napisana jest po prostu nieporywająco. Ja nie widzę w niej żadnego podobieństwa do Dziennika Bridget Jones.

Czytałyście którąś z tych książek? A może poradzicie mi jakąś ciekawą pozycję?

niedziela, 22 marca 2015

Wielkie planowanie - dwa rozwiązania jak planować zadania

Tydzień minął mi na próbie znalezienia jak najlepszego sposobu na organizację swoich zajęć,  a przede wszystkim aktywności fizycznej. Mam cichą, ale wielką nadzieję, że kiedy zacznę planować sobie ćwiczenia i może coś poza tym, to uda mi się w końcu zrobić w końcu to, co mam w planach, czyli A6W i bieganie.

Cały czas zastanawiam się, jaka forma byłaby dla mnie najlepsza. Mam już kalendarz, w którym prowadzę takie codzienne listy rzeczy do zrobienia, ale jeśli chodzi o ćwiczenia, to są one mało motywujące. Mam w planach podszkolić trochę mój angielski i nauczyć się innego języka, może włoskiego, potrzebuję więc czegoś, co pozwoli mi ogarnąć to wszystko, co będzie się działo.

Pierwszym rozwiązaniem, na jakie wpadłam, jest Bullet Journal (nie wiem czy ma to polską nazwę). Zaletą tego rozwiązania jest to, że sami tworzymy ten planner. Sporządzamy listę zadań do wykonania w danym miesiącu, które nie mają przydzielonej konkretnej daty, ale muszą być wykonane w tym miesiącu, a następnie zadania na kolejne dni miesiąca . Jeśli któregoś z tych zadań nie wykonamy, przechodzi ono na kolejny dzień lub miesiąc. W plannerze można umieścić również listę filmów, książek, muzyki, miejsc... Wszystko zależy od pomysłowości osoby, która go używa.

Cała "zabawa" z Bullet Journal opiera się na odpowiednich oznaczeniach. Ważne, aby były one czytelne. I naj, najważniejsze, zwłaszcza dla mnie :): najlepiej stworzyć trzy rodzaje oznaczeń wykonywanych zadań - "do wykonania", "w trakcie" i "wykonane". Żadnych "mogę zrobić dzisiaj, jutro czy w piątek" bo pewnie w ogóle tego nie zrobię.

Mam nadzieję, że film i strona internetowa więcej Wam wyjaśnią niż ja :).


Poniżej kilka zdjęć, jak powinny przykładowo wyglądać oznaczenia oraz dzienne i miesięczne planowanie:











Drugi sposób na zaplanowanie swoich działań znalazłam dokładnie przed chwilą :).

Passion Planner opiera się na tym, aby w danym okresie (tydzień, miesiąc) skupić się na rozwijaniu jakiejś pasji, a następnie ocenie swoich postępów pod koniec miesiąca. Jest to bardziej dziennik postępów niż typowy planner "do wszystkiego".

Planner można za darmo ściągnąć ze strony, samemu wydrukować i złożyć (planner jest w języku angielskim).



Planuję planować moje pomysłowe zadania w obu tych plannerach (strasznie dużo tych planów w jednym zdaniu :)) i zdać Wam relację za jakiś czas. Może któryś z nich przypadnie mi do gustu, a może znajdę zupełnie nowe rozwiązanie.

Jestem ciekawa w jaki sposób Wy planujecie swoje zadania? Używacie gotowego kalendarza/plannera, czy swojego własnego spersonalizowanego?

sobota, 14 marca 2015

Odkrycia muzyczne ostatnich miesięcy

Postanowiłam podzielić się z Wami moimi hitami, które odkryłam przypadkiem oglądają film, serial lub przeglądając youtube.

Ostatnio zauważyłam, że oglądając filmy lub seriale zwracam większą niż wcześniej uwagę na ścieżkę dźwiękową i nawet jeśli film okaże się kompletną porażką, to pozostaje mi po nim piosenka, której słucham przez kolejny tydzień lub dwa :).

Oto kilka przykładów:

"Strip me" Natashy Bedingfield z filmy "Dzień Dobry TV"



"The Living Proof" Mary J. Blidge z filmu "Służące" (wspaniały film i wspaniała piosenka, która była nominowana do Oscara)



"Today" Willamette Stone z filmu "Zostań, jeśli kochasz"


"Hero" Family of the Year z filmu "Boyhood"


"Sweeter than fiction" Taylor Swift z filmu "Masz talent"


"Bird on the Wire" Katey Sagal z serialu "Synowie Anarchii" (sezon 3 odcinek 4)


Oprócz tego uwielbiam też słuchać piosenek po włosku, hiszpańsku, grecku, japońsku, koreańsku, czyli generalnie w językach, które ni w ząb nie rozumiem, ale piosenki potrafię zaśpiewać :).

"Libre ya de amores" Miguel Bosé 



"Cavernicolas" Ricardo Arjona


"Eternity" Vixx



A Wy czego najchętniej słuchacie? Co jest Waszym źródłem muzycznych nowości?

środa, 11 marca 2015

Lakier do paznokci Wibo Glamour Nails

Zmieniłam dziś kolor na paznokciach i postanowiłam się z Wami podzielić kolejnym lakierem z mojej kolekcji. Za oknem jest szaro i nieprzyjemnie, więc postanowiłam rozweselić dzień pięknym złotym kolorem z kolekcji Glamour Nails z Wibo. W rzeczywistości jest to bardziej ciepły odcień niż na zdjęciach, ale aura za oknem nie pozwoliła mi tego uchwycić.

Pędzelkiem fajnie się maluje, ale mój ma defekt: z jednej strony wystaje mu podłamany włosek. Próbowałam go jakoś naprostować, ale nie udało się. Teraz maluję paznokcie tylko jedną stroną :). Nawet pomimo tego, że lakier ma w sobie drobny brokat nie mam problemu z jego malowaniem lub zmywaniem. Na paznokciach tworzy gładką taflę ale miejscami widać pociągnięcia pędzelkiem. Gdyby ten lakier był jeszcze w odcieniu srebra, chętnie bym go kupiła.

Lakier jest średnio trwały, ściera się na końcach. Na początku nie widać tego tak bardzo z powodu koloru. Jak na razie nie miałam problemu z jego odpryskaniem, ale zobaczę jak z tym będzie po zmianie bazy.




Jako bazy używam teraz zwykłego lakieru bezbarwnego, ale zauważyłam, że odkąd go używam lakiery częściej mi odpryskują. Wcześniej jako bazy używałam odżywki z Eveline i nic takiego się nie działo. Ktoś jeszcze używa lakieru bezbarwnego jako bazy? Jeśli tak, to z jakim skutkiem? Jestem ciekawa, czy tylko u mnie się to nie sprawdza.

sobota, 7 marca 2015

Lakier do paznokci Oriflame Very Me New York Pink Blush

Zakup tego lakieru to było czyste szaleństwo. Nie przepadam za zamawianiem lakierów i innych kolorowych kosmetyków z katalogów. Wolę obejrzeć je "na żywo". Dodatkowo ten kolor to totalnie nie moja bajka, ale w katalogu wyglądał ciekawie.

Buteleczka jest dość duża, z czego bardzo się cieszę, bo lakier pochodzi z edycji limitowanej. Pędzelek jest bardzo giętki i dobrze się nim operuje, mimo że to typ, za którym nie przepadam.

Lakier ma bardzo intensywny różowy kolor i lekki metaliczny poblask. Jest tak bardzo nie w moim stylu, że musiałam go mieć :).





wtorek, 3 marca 2015

Projekt denko i krótkie recenzje - luty'15

W lutym zużyłam zdecydowanie mniej produktów niż w styczniu, jedynie pięć sztuk.

Jednym ze zużytych produktów jest kolejna butelka zmywacza do paznokci z Isany, którego już nie fotografowałam. Wiecie przecież, że to mój ulubieniec i na pewno pojawi się w kolejnych takich zestawieniach. Oprócz niego zużyłam także żel pod prysznic, mleczko do ciała i pomadkę z Yves Rocher oraz olejek macadamia z Vis Plantis.

Żel pod prysznic Owoc granatu z Hiszpanii ma słodki przyjemny zapach i jest wydajny, zwłaszcza gdy używam go w połączeniu ze szczotką lub gąbką do kąpieli. Jestem z niego zadowolona, więc na pewno jeszcze go kupię.

Mleczko do ciała Jeżyna jest moim wielkim odkryciem. Zamówiłam miniaturkę w zestawie razem z peelingiem i już wiem, że zamówię większe opakowanie tego mleczka, kiedy skończę wszystkie mleczka i balsamy jakie mam pochowane w szafkach i pudełkach. Mleczko świetnie się wchłania, właściwie momentalnie. Nie zostawia na skórze tłustej powłoki, więc bez problemu można od razu się ubrać.

Olejek macadamia kupiłam zupełnie spontanicznie. Słyszałam i czytałam, że jest świetny, więc postanowiłam spróbować, ale nie przekonałam się do niego. Opakowanie, a przede wszystkim rodzaj zamknięcia utrudniał mi wydobycie produktu gdy butelka była zbyt śliska. Butelka jest zrobiona z dość grubego plastiku, przez co kilka razy wypadała mi ona z rąk. Jakoś nie potrafię obchodzić się z produktami, które mają takie rodzaj zamknięcia. Sam olejek jest gość gęsty i trudno było mi go rozprowadzić na skórze. Raczej nie kupię go ponownie i zostanę przy mleczkach.

Ostatnim zużytym produktem i jedynym z kolorówki, jest pomadka Couleurs Nature nr 1. Arbuz z Yves Rocher.  Ta pomadka została wycofana ze sprzedaży, czego bardzo żałuję. Ma różowy soczysty kolor, czego niestety nie widać na zdjęciach. Zrobiłam zdjęcia zarówno przy sztucznym jak i naturalnym świetle, ale kolor wychodzi bardziej pomarańczowy niż różowy. Mam zamiar wykorzystać resztki z tej pomadki i zrobić balsam w słoiczku. Może wtedy uda mi się zrobić odpowiednio zdjęcia aby kolor nie był przekłamany.

Co do samej pomadki, to ma ona w sobie trochę brokatu. Jej głównym zadaniem jest nadanie połysku ustom, a nie ich pielęgnacja. Na ustach w niezbyt dobrej kondycji nie wygląda zbyt dobrze a jej noszenie wtedy nie jest zbyt przyjemne, mimo to ją lubię. Kolor Barbie w tym wydaniu bardzo mi się podoba. :).

A ile kosmetyków Wam udało się zużyć w lutym?

Pomadka w sztucznym świetle
Pomadka w świetle naturalnym

poniedziałek, 2 marca 2015

Podsumowanie lutego (tydzień 7, 8, 9)

Źródło: tumblr.com
Jestem naprawdę zła. Odpuściłam sobie wszystko - bloga i postanowienia. Obiecałam sobie jednak, że choćby nie wiem co, będę prowadziła tego bloga, tak więc jestem.

Jeśli chodzi o podsumowanie to zawaliłam dwa najważniejsze postanowienia na których najbardziej mi zależało, czyli codzienne ćwiczenia i wieczorne balsamowanie. Z pozostałymi nie jest tak źle.

Na razie nie dokładam żadnego nowego zadania do wykonania. Chcę powrócić na stare tory i ogarnąć to wszystko od początku. Chociaż jest jedna rzecz, nad którą chciałabym popracować. Potrzebuję przytyć kilogram lub dwa. Chcę oddać krew, a na razie jestem na krawędzi jeśli chodzi o kryterium wagowe. Potem pomyślę co zrobić z tą moją niby-astmą i spełnię jedno z moich wielu marzeń.

Zbliża się sezon biegowy, przynajmniej dla mnie. Kiedy w tamtym roku wpisałam na swoją listę bieganie od wiosny nie zakładałam konkretnej daty, kiedy chciałabym zacząć. Zależało mi przede wszystkim, żeby nie było już śniegu i było w miarę ciepło ale zima mnie wykiwała. Boję się, że może sobie o nas przypomnieć i wrócić, więc na razie jeszcze poczekam z bieganiem, Nie chcę złapać jakiegoś przeziębienia, bo to też dyskwalifikuje przy oddawaniu krwi. Chyba pierwszy raz tak odpowiedzialnie myślę o swoim zdrowiu. :).

Mam nadzieję, że to pierwsze i ostatnie takie załamanie. Mam kilka pomysłów na kolejne posty, oby tylko silna wola była wystarczająco silna.