niedziela, 30 listopada 2014

NA CELOWNIKU: Usta - pielęgnacja

Kiedy zaczyna się zima i temperatura spada poniżej zera, moje usta zaczynają wariować. Są bardzo przesuszone i ściągnięte. Jeśli ich dobrze nie nawilżę, pojawia się na nich opryszczka. Co rok testuję różne pomadki i mazidła do ust, które sprawdza się przy niskich temperaturach.

Może najpierw zacznę od tych, które raczej mnie nie zachwycają.

Balsam ochronny z Avon z filtrem SPF 30 nie sprawdza się u mnie, kiedy muszę wyjść na zewnątrz. Rozprowadza się bardzo tępo i nie odczuwam żadnego nawilżenia. Kiedy już moje usta będą przetrwają szok temperaturowy zacznę jej używać systematycznie.

Pomadka Beauty Balm Lipstick z Butterfly Collection nie różni się niczym od najtańszych pomadek. Ładnie pachnie, ale według mnie jest niezbyt ekonomiczna. W zetknięciu z ustami momentalnie się topi, jak lody, przez co szybko się zużywa. Czasami używam jej do rąk i świetnie się sprawdza. Skóra jest  po niej przyjemnie miękka.

Balsam do ust z Yves Rocher to mój najgorszy wybór. Używam go z przerwami, bo uzależnia moje usta. Tak, uzależnia. Jeśli używam go za długo i na chwilę przestanę, usta staja się suche i ściągnięte. Czekam z niecierpliwością kiedy się skończy.


Teraz pora na te, które się sprawdziły.

Balsam z woskiem pszczelim z Avonu (na zdjęciu po prawej u góry) świetnie nawilża moje usta. Zapach miodu jest bardziej przyjemny niż w balsamie z YR. Do tego jest uniwersalny, mogę go używać do skórek i w inne miejsca przesuszone.

Balsam z Isany z wanilią i mentolem (na zdjęciu po prawej na dole) pachnie bardziej mentolem niż wanilią. Balsam ma dość zbitą konsystencję. Trzeba kilka razy aplikować go na usta, żeby był wyczuwalny.

Oba te balsamy używam na zmianę. Są bardzo wydajne, więc pewnie wystarczą mi kilka miesięcy.

A jakich wy używacie balsamów lub pomadek w sezonie zimowym?

poniedziałek, 24 listopada 2014

Podsumowanie tygodnia 1 (47)

Przyszedł czas, aby podsumować pierwszy tydzień mojego wyzwania. Chciałam dodać zestawienie z tego tygodnia z Endomondo, ale wczoraj musiałam oddać telefon do reklamacji i nie mogłam użyć tej aplikacji. W każdym razie przez cały tydzień ćwiczyłam wieczorem około 20 minut i mam na ten temat kilka przemyśleń.

Po pierwsze muszę jeszcze dojść do tego, jaka pora na ćwiczenia jest dla mnie najlepsza. Jakikolwiek wysiłek fizyczny zawsze powoduje u mnie senność, dlatego ćwiczę wieczorem. Ale wieczorem też mam największy apetyt i muszę, po prostu muszę coś zjeść :). I to jest własnie drugi problem - po posiłku nie powinno się chyba ćwiczyć. Jak myślicie, to ma znaczenie?

Mam jeszcze jedno spostrzeżenie - moja kondycja leży. Leży i kwiczy. Jestem szczupła, ale to nie zasługa ćwiczeń, o co niektórzy mnie podejrzewają. Ostatni raz regularnie ćwiczyłam cztery lata temu, więc to wyzwanie jest dla mnie dość niezłą próbą charakteru.


Moje kolejne wyzwanie - zadbać w końcu o paznokcie u stóp. Mam zwyczaj malować je i czekać, aż urosną do momentu, gdy odrosty są już niemożliwie spore. Teraz mam zamiar zmywać je i malować razem z paznokciami u rąk. Wtedy już na pewno będą wyglądały jak należy. Poza tym, dbając o cały mój zestaw paznokci na pewno wcześniej pozbędę się tej piątki lakierów :).

źródło: tumblr.com

PS. Motywacja do dalszych ćwiczeń :).

niedziela, 23 listopada 2014

Castle i moje podejście do seriali



Mamy jesień, czyli sezon seriali. Zazwyczaj właśnie w tych miesiącach pojawiają się premiery nowych sezonów i nowych seriali. Ja nie przepadam za oglądaniem seriali w telewizji. Jak zaczynam już jakiś oglądać, to po kilka odcinków naraz. Nie lubię czekać na to, co ma się wydarzyć w kolejnym odcinku, dlatego wolę oglądać je w sieci. Jeśli trzeba, mogę nawet poczekać, tak jak czekałam na czwarty sezon "Gry o tron". Potem obejrzałam cały w ciągu dwóch dni. To niestety ma swoje minusy - te przeklęte spoilery. Czy jest ktoś, kogo one nie denerwują?

Od dłuższego czasu nic nie oglądałam, aż wpadłam w TV na odcinek "Castle" i przepadłam :). Richard Castle przypomina mi trochę mojego ukochanego House'a, a poza tym uwielbiam zagadki kryminalne. Do tego potyczki słowne między Beckett a Castle :). Mam nadzieję, że atmosfera się nie zepsuje, kiedy oni się zejdą (bo pewnie w końcu się to stanie).

Ktoś z Was oglądał ten serial? Może macie jakiś inny ulubiony?

źródło: tumblr.com

środa, 19 listopada 2014

Szaleństwo ostatniego dnia promocji

Do dzisiaj w Rossmannie trwała promocja 1+1 gratis przy zakupie kosmetyków do makijażu, więc też skorzystałam. Odkąd postanowiłam nie kupować lakierów do paznokci, nie specjalnie ciągnie mnie do drogerii. Ostatnio jednak uświadomiłam sobie, że nawet moje przeterminowane cienie, których używam bardzo sporadycznie, i róż z Wibo mogą zrobić mi krzywdę. Zdecydowałam więc go wymienić, a skoro już byłam w Rossmannie, to kupiłam to, na co od dawna polowałam.

Pierwszą taką rzeczą była szczotka do masażu. Kupiłam już kiedyś podobną, ale z długą rączką. Miałam nadzieję, że ta z plastikowymi wypustkami nie będzie taka ostra jak tamta i rzeczywiście jest łagodniejsza, ale nadal dosyć nieprzyjemnie drapie.

Do kompletu wybrałam peeling z Alterry - Papaja i ekologiczny kokos. Pierwsze wrażenie: zapach jest dość dziwny, nie wiem czy to kokos czy papaja. A wiórki kokosowe rozmiękły i przy dłuższym stosowaniu zobaczę czy rzeczywiście ten peeling spełnia swoje zadanie.

Szczotkę do włosów kupiłam specjalnie z myślą o modelowaniu włosów mojej mamie. Z moich bardzo kręconych włosów pewnie zrobiłaby grzybka :).





Zaopatrzyłam się też w płatki kosmetyczne. Dopiero kiedy robiłam to zdjęcie, zorientowałam się, że wzięłam dwa różne rodzaje :).

I gwóźdź programu, czyli kosmetyki kolorowe. Tak jak pisałam na początku, wybrałam róż do policzków z Wibo, nr 5. Myślałam, a nawet miałam nadzieję, że zmieniły się tylko opakowania tych róży, ale okazało się że muszę szukać mojego odcienia. Po długim porównywaniu kolorów uznałam, że ten jest najbardziej zbliżony do mojego starego różu. Żeby wykorzystać promocję wybrałam pomadkę z Miss Sporty, nr 13 - Candy Cake. Udało mi się, bo była to ostatnia sztuka w tym kolorze, w dodatku nietknięta, pomimo, że otwarta :).

Wam udało się coś upolować na tej promocji? Wybrałyście nowości czy sprawdzone kosmetyki?

niedziela, 16 listopada 2014

Będę biegać! Moje przygotowania.

źródło: tumblr.com
Mam słomiany zapał. Wiem o tym, ale świadomość tego wcale nie pomaga mi w walce z nim, dlatego postanowiłam wprowadzić w moje codzienne życie Wyzwania Tygodniowe. Przede wszystkim chcę przygotować się do wiosennego biegania, a bez dobrej organizacji to się raczej nie uda. Zwłaszcza, że zwerbowałam już koleżankę i nie chcę się przed nią skompromitować słabą kondycją, skoro już ją namówiłam :).

O bieganiu myślę od początku roku, a przede wszystkim o tym, jakie buty kupić. Biegałam kiedyś w moich zwykłych butach, ale po czterech dniach spuchła mi prawa kostka i nie chcę ryzykować znowu, że coś się stanie. Wybór butów nie jest taki prosty, jak na początku mi się wydawało. Znaczenie ma jak układa się stopa podczas biegania, podłoże, na jakim chce się biegać i rodzaj podbicia. Trochę tego dużo ale dam radę. Założyłam sobie, że w okolicach marca zacznę biegać, więc do tego czasu na pewno znajdę buty.

A z takich bardziej przyjemnych kwestii związanych z bieganiem czeka mnie jeszcze wybór muzyki i ubioru. No i muszę znaleźć coś, w czym mogłabym trzymać mój telefon w czasie biegu. Mam zamiar korzystać z aplikacji Endomondo (chyba, że do tego czasu znajdę lepszą) więc przydałby się jakiś naramiennik lub coś takiego. I słuchawki, które nie będą wypadały z uszu podczas biegania.

Wracając do początku, postanowiłam już teraz pracować nad moją kondycją. Tak więc moim pierwszym postanowieniem a raczej planem na następny i kolejne tygodnie, jest codzienne ćwiczenie. Zależy mi przede wszystkim na ćwiczeniu mięśni nóg ale skoro już zacznę ćwiczyć to będę to robić całościowo. Niech żadna część mnie nie traci. :). Zaczynam od jutra!


wtorek, 11 listopada 2014

Zakupy w Yves Rocher i małe zwycięstwo.

Miałam lakierowe załamanie. Byłam bliska powiększenia mojej kolekcji, ale się powstrzymałam i jestem teraz z siebie bardzo dumna. A całą tą sytuację zapoczątkowała wizyta w sklepie internetowym Yves Rocher (tak, wiem że znowu będzie o kosmetykach tej firmy, ale nie dziwcie się, mam do nich najlepszy dostęp i jak na razie mam na nie tzw. "fazę" :)).

Oprócz wody toaletowej Kokos z Malezji wszystkie inne produkty to dla mnie nowości. Zamówiłam mniejsze opakowanie tej wody (20 ml), żebym mogła włożyć je do plecaka, ale na pewno do kupię to większe, na półkę obok łóżka.

Woda pachnie bardzo słodko (dla niektórych bardziej jak wanilia) i mimo, że nie przepadam za wiórkami kokosowymi i innymi produktami z kokosa, to ta woda bardzo mi się spodobała.

Mój drugi wybór to Puder matujący w odcieniu porcelanowym. Uwielbiam te "grawery", nie tylko na kosmetykach YR. Teraz mogę tylko powiedzieć, że na pewno nie będę używała tej gąbeczki. Nie mogę się przekonać do takiego nakładania pudru.


Zdecydowałam się też na dwie kredki do oczu w kolorach złotym i fiołkowym. Pochodzą z edycji limitowanej. Pierwsze wrażenie: kredki na żywo wydają się mieć bardziej stonowane kolory, nie takie nasycone jak na stronie YR.

Żeby zrównoważyć sobie jakoś potrzebę kupienia produktów do paznokci, ale nie lakierów, wybrałam Aplikator do zdobienia paznokci. Testowałam wiele rodzajów lakierów i klasyka jest jednak dla mnie najlepsza, ale postanowiłam spróbować czegoś nowego jeśli chodzi o zdobienie paznokci.

Święta zbliżają się wielkimi krokami i sklepy zaczynają już wprowadzać ofertę świąteczną. Ja skorzystałam z jednej z nich i zamówiłam sobie zestaw trzech wód perfumowanych: Quelques Notes d'Amour, Vanille Noire i Moment de Bonheur. Buteleczki mają po 5 ml i wyglądają jak pełnowartościowe produkty ale nie mają dozowników. Są zamykane na korek, więc trzeba uważać gdy się je otwiera.

Razem z wodami w zestawie jest pudełko ze świąteczną grafiką (pasuje do wszystkich produktów świątecznych, jakie w tym roku YR oferuje klientom - kubki, kocyk, puszka na herbatę). Wygląda super ale nie dajcie się zwieść zdjęciu pokazanemu na stronie internetowej. Różnica między rozmiarem wód a pudełkiem jest większa, tak że mogłam do niego włożyć też kilka moich próbek z Avon i lakier do paznokci. I dodatkowo bardzo trudno się je otwiera i zamyka. Wody na pewno będą w nim bezpieczne :).

I żeby tradycji stało się za dość, jest też coś dla mojej Mamy :). W tym miesiącu prezentem-niespodzianką do zamówienia jest Intensywne serum przeciwzmarszczkowe. Tym razem krem na dzień ale to i tak nie zmienia sytuacji, że YR co miesiąc daje w prezencie coś dla klientek 50+. Jeszcze kilka zamówień i będę musiała rozdystrybuować te kosmetyki po sąsiadkach lub dalszej rodzinie.

A do zdjęć z każdym zamówionym kosmetykiem dzielnie pozował katalog, który dostałam razem z przesyłką. Znalazłam wiele ciekawych ofert i następnym razem spróbuję zamówić coś przez Pocztę.

czwartek, 6 listopada 2014

Kuracja przeciw wypadaniu włosów Yves Rocher

Kuracja przeciwko wypadaniu włosów
Od kilku miesięcy mam problem z wypadaniem włosów. Włosy wypadają mi właściwie od kilku lat, odkąd zaczęłam studiować, ale ostatnio przeszły już same siebie. Zaczynam się obawiać, że któregoś dnia obudzę się łysa, ale może nawet szczęśliwa, biorąc pod uwagę ile te włosy kosztują mnie nerwów.

Kurację przeciw wypadaniu włosów wybrałam jako prezent za pieczątki (cena bez promocji to 76 złotych). Pomyślałam, że spróbuję chociaż podchodziłam do tego sceptycznie. Yves Rocher ma świetne kosmetyki, ale trudno mi było uwierzyć, że któryś z nich mi pomoże. A tu takie zaskoczenie.

Ale może najpierw kwestie techniczno-estetyczne.

OPAKOWANIE:
Kuracja ma bardzo ładne, eleganckie czarne opakowanie. Nie ma na nim polskich informacji o produkcie, ale instrukcja w języku polskim jest w środku. W opakowaniu znajdują się cztery ampułki, każda po 15 ml, pompka i instrukcja. Każda z nich ma podziałkę na boku, teoretycznie jedna taka część ma wystarczyć na jedną aplikację, ale u mnie było różnie. Czasami zużywałam półtorej działki, czasami pół.
Co mieści w sobie pudełko?

CECHY PRODUKTU:
Mikstura w ampułkach ma konsystencję wodną, więc trzeba uważać, żeby nie ściekała po czole. Najlepiej odchylić głowę do tyłu lub mieć koci spryt i szybko rozmasowywać ją na skórze głowy.
Produkt ma w składzie alkohol, co jest wyczuwalne podczas aplikacji, ale mi to nie przeszkadzało. Po aplikacji włosy są trochę posklejane u nasady i uniesione (dla mnie też żaden problem).

DZIAŁANIE:
Według zaleceń producenta kuracja ma trwać miesiąc (co dwa dni na suche lub mokre włosy) ale ja stosowałam ją trochę dłużej.

Najważniejsze pytanie: czy zadziałała?
Jeśli chodzi o to, co obiecywał producent, to u mnie nic się nie zmieniło. Włosy nadal wypadają, nie zauważyłam, żeby ich ilość się zmniejszyła, ale za to pojawiło się sporo baby hair, których wcześniej nie było. YR ma w swojej ofercie również szampon z tej serii, który używam, więc może połączenie tych dwóch produktów dało taki efekt? Nie wiem, ale mam już drugie opakowanie tej kuracji i za jakiś czas znowu ją przetestuję (opanowałam też otwieranie tych ampułek, więc nie jest źle:)).

Produkt na stronie producenta: http://www.yves-rocher.pl/kuracja_przeciw_wypadaniu_wlosow

niedziela, 2 listopada 2014

Ile może jeden kosmetyk

Róż Wibo, nr 1
Ciekawe, czy inne osoby piszące swoje blogi mają takie problemy jak ja? Chcę napisać coś o różu do policzków którego używam, a nie wiem jak się za to zabrać, żeby miało to ręce i nogi. :). A przecież to tylko zwykły kosmetyk a nie projekt broni biologicznej.

Na początku powinnam napisać, że mam słomiany zapał i pełen make-up robię tylko wtedy, gdy mam wenę lub odrobinę chęci. Ostatnio postanowiłam trochę poeksperymentować i wróciłam do mojego starego (i jedynego :)) różu z Wibo, nr. 1.  Mam go już dość długo i pewnie powinnam go wyrzucić, ale ten kolor bardzo mi odpowiada i nie wiem czy znajdę równie ładny i robiący taki efekt. Poza tym do moich treningów makijażowych nadaje się idealnie. Przy moich praktycznie zerowych zdolnościach udaje mi się go aplikować na tyle dobrze, że co chwilę słyszę, że pięknie wyglądam (bez makijażu takie coś jest nie do pomyślenia :)). 

Mój kolor w rzeczywistości wydaje się ciemniejszy niż na zdjęciu, ale na policzkach ma bardzo delikatny kolor i, jak wspomniałam, nawet taka pokraka jak ja nic sobie nim nie zrobiła, więc to dobry wybór dla tych, którzy zaczynają przygodę z makijażem. Jego delikatność może być też spowodowana wiekiem, na początku miał bardziej intensywny kolor, teraz jakby przyblakł, ale to mi nie przeszkadza.

Pędzelek w zestawie
Róż ma też swoje drugie dno, a w nim mały aplikator, który raczej nie sprawdzi się do nakładania różu na policzki. Jest do tego za mały ale ja używałam go jako pędzla do powiek razem z różem, i nawet się sprawdził. 

Jeśli chodzi o cenę, to kiedy ja go kupowałam, a było to chyba rok lub dwa lata temu, kosztował on około 7 - 8 złotych. Nie wiem czy dalej jest on w ofercie Wibo i czy ciągle w tej cenie, ale jeśli tak, to na pewno wymienię mój róż na nowszy model.

PS. Powstrzymałam się dziś od kupienia nowego lakieru. :). Jest postęp, ale może to też efekt mojej nowej aplikacji na telefonie, Money Zoom, ale o tym kiedy indziej.