Kiedy zaczyna się zima i temperatura spada poniżej zera, moje usta zaczynają wariować. Są bardzo przesuszone i ściągnięte. Jeśli ich dobrze nie nawilżę, pojawia się na nich opryszczka. Co rok testuję różne pomadki i mazidła do ust, które sprawdza się przy niskich temperaturach.
Może najpierw zacznę od tych, które raczej mnie nie zachwycają.
Balsam ochronny z Avon z filtrem SPF 30 nie sprawdza się u mnie, kiedy muszę wyjść na zewnątrz. Rozprowadza się bardzo tępo i nie odczuwam żadnego nawilżenia. Kiedy już moje usta będą przetrwają szok temperaturowy zacznę jej używać systematycznie.
Pomadka Beauty Balm Lipstick z Butterfly Collection nie różni się niczym od najtańszych pomadek. Ładnie pachnie, ale według mnie jest niezbyt ekonomiczna. W zetknięciu z ustami momentalnie się topi, jak lody, przez co szybko się zużywa. Czasami używam jej do rąk i świetnie się sprawdza. Skóra jest po niej przyjemnie miękka.
Balsam do ust z Yves Rocher to mój najgorszy wybór. Używam go z przerwami, bo uzależnia moje usta. Tak, uzależnia. Jeśli używam go za długo i na chwilę przestanę, usta staja się suche i ściągnięte. Czekam z niecierpliwością kiedy się skończy.
Teraz pora na te, które się sprawdziły.
Balsam z woskiem pszczelim z Avonu (na zdjęciu po prawej u góry) świetnie nawilża moje usta. Zapach miodu jest bardziej przyjemny niż w balsamie z YR. Do tego jest uniwersalny, mogę go używać do skórek i w inne miejsca przesuszone.
Balsam z Isany z wanilią i mentolem (na zdjęciu po prawej na dole) pachnie bardziej mentolem niż wanilią. Balsam ma dość zbitą konsystencję. Trzeba kilka razy aplikować go na usta, żeby był wyczuwalny.
Oba te balsamy używam na zmianę. Są bardzo wydajne, więc pewnie wystarczą mi kilka miesięcy.
A jakich wy używacie balsamów lub pomadek w sezonie zimowym?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz